poniedziałek, 29 sierpnia 2011

PINDay


Jeśli powiem, że był to jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu to skłamię? Sądzę, że nie…, PINDay – bo tak nazwałam w myślach 28 sierpień 2011 roku, był jednym z najpiękniejszych dni w moim życiu. Było to spotkanie z ludźmi, którzy dają mi radość, na co dzień, spotkanie ze znajomymi jak i z przyjaciółmi, których dzięki PIN poznałam.

I część to SPOTKANIE.
(nie użyję słowa zlot, bo brzmi to dziwnie…)

Samym początkiem było to, że…  nie potrafiłam spać w nocy. Nie wiem czy to emocje czy zwykła bezsenność, która czasem skutecznie zatruwa mi życie. Mianowicie nie wyspałam się. Pierwszą myślą było to jak ja pociągnę te kilkanaście godzin z takimi emocjami. W końcu wstałam z łóżka i zaczęłam się przysłowiowo „ogarniać”. Zajęło mi to kilka dłuższych chwil, które umknęły bardzo szybko. Nim zdążyłam spojrzeć dobrze na zegarek było po 10. Ostatnie krzątanie po domu i w drogę. Dotarłam do Ronda, potem na przystanek Korfantego.  Tam były już Madzia, Aga, dziewczyny z Opola. Kilka dłuższych chwil poczekałyśmy na Gunię i Bożenę, Karinę a na końcu na Ogórka. Jako, że Katowice są moim miastem przypadła mi rola przewodnika, tak, więc zwartą grupką dotarłyśmy pod Plac Sejmu Śląskiego. Tam rozproszyłyśmy się na szeeerokich schodach. Po kilku chwilach była z nas niezła grupka. Następnie przyjechała Sylwia, Aga, Skrzat i nasz rodzyneczek Andrzejek. Czas do godziny 13 minął na wkupywaniu przyPINek, zdjęciach, rozmowach, oglądaniu prezentów dla chłopaków. Weszliśmy do klubu, usadowiliśmy się na fotelach (bardzo fajnych!:d) i oczekiwaliśmy naszych panów. Oczywiście się spóźniali… wyliczyłam im aż 11 minut spóźnienia. Jak potem się okazało nadrobili to z nawiązką J. Gdy prężnym krokiem weszli i zajęli swe miejsca sala swe oczy skierowała na nich. Przywitali się, zagrali kilka kawałków. Koncerty akustyczne są takie nastrojowe, intymne wręcz. Widać, że chłopakom grało się dobrze. Z mojej perspektywy dla Andrzeja koncerty akustyczne są najprzyjemniejsze. Dla Alka chyba ciupkę mniej. Gdy grał jakieś szybsze kawałki aż cały się ruszał. Chwilami wstawał z krzesła. Osobiście bardziej widzę go w koncertach plenerowych gdzie prezentuje swe „wyginam śmiało ciało” w całek okazałości. Oczywiście koncerty akustyczne też są świetne gdyż są lepszą karmą dla duszy. Wracając do spotkania. Po kilku piosenkach fani mieli czas na zadawanie pytań… Były one różne. Jedni pytali o historię piosenek, drudzy o to, co daje chłopakom wspólna praca etc. Ja osobiście spytałam Andrzeja o to ile ma oktaw w głosie. Po pytaniach, graniu, jedzeniu przepysznego ciasta przyszła pora na to by chłopacy również coś zjedli i napili się. Udali się w stronę baru gdzie Alek napełnił karafkę do wina… piwem. Kolejnym punktem były osobiste rozmowy, autografy, zdjęcia. Tak trwało to dobrą ponad godzinę. Spotkanie miało trwać do 15:30 max. A trwało do okolic 17.
Osobiście bardzo mi się podobało. Były to fajne emocje. Spotkanie z chłopakami w „naszym – foremkowym” gronie a nie z przypadkowymi osobami tle. Wiele się dowiedziałam o chłopakach, o ich spojrzeniu na świat.

II część pt.: „Świerczyniec”.

Po spotkaniu poszłyśmy do mnie na obiad. Te 1,5h zleciało niczym sekunda. Ledwo zdążyłam się przebrać, zjeść, porozmawiać z dziewczynami a już trzeba było wychodzić na busik. Dołączyła do nas Bożena. Dojechałyśmy do dworca i podreptałyśmy znów pod Plac Sejmy Śląskiego. Tam poczekałyśmy kilkanaście minut na busik i Agę z Andrzejkiem. Podróż do samego Świerczyńca trwała dla mnie kilka chwil. Tam wysiadłyśmy i szybkim krokiem poszłyśmy z Gunią i Madzią zająć ostatnie miejsca w pierwszym rzędzie. Udało się… zajęłyśmy. Po chwili doszła do mnie myśl, że będziemy dosłownie naprzeciwko Alka. Ucieszyło mnie i Madzię szczególnie. Jak się potem okazało opłacało się tam stać. Uśmiech Alka podczas koncertu w naszą stronę niezapomniany. Widać, że sprawia mu widok bawiących się ludzi. Były momenty, gdy wręcz klękał przed swymi klawiszami… klawiszami jak się wczuwał podczas Odlotu. Niebo! Pokazywać, że aż tak kocha się muzykę. Seba również nieźle dawał radę…;) Jego gra gitarą na stojaku od mikrofonu przejdzie do historii w mej głowie. Solówka Leo na perkusji! Erwin na basie! Endi i jego zabawa głosem. Pięknie! Dowodem na dobrą zabawę jest kilka faktów: ledwo, co mówię, po trzeciej piosence już zdjęłam sweter i byłam na krótkim rękawku, bo było mi zbyt ciepło, policzki bolące z uśmiechu. Chłopaki dali dwa bisy z trzema piosenkami… w tym daawno niewidziana improwizacja! Po koncercie większość FC stała i czekała na Leo, Erwina i panów technicznych. Im też trzeba było wręczyć statuetki, podziękować za pracę. Gdyby nie oni wszystkie koncerty by albo się nie odbyły albo były by robione na źle zainstalowanym sprzęcie. Oczywiście pan Bryś też dostał podziękowania. Ostatecznie był to też jego dzień… dzień menadżera! Gdy już wręczyliśmy statuetki foremek, podziękowaliśmy można było pogadać chwilkę z chłopakami. Niestety nie trwało to zbyt długo, bo trzeba było wracać. Na szczęście dzięki Ali mam plakat, którzy pinowcy mieli pod CHCK. Rozdawali go tam. Podpisał się tylko Alek, bo tylko go udało mi się dorwać. Reszta panów była otoczona dużą grupką lidzi… może niektórzy z nich to przyszli pinfani…;)

Droga powrotna również minęła w mgnieniu oka. Dojechałyśmy na Plac Sejmu Śląskiego i powędrowałyśmy w stronę centrum. Część z nas poszła na pociąg, Aga z Andrzejkiem na Mickiewicza a my z Madzią i Gunią do mnie…

DZIĘKUJE WAM WSZYSTKIM.
To był naprawdę jeden z piękniejszych dni. Dowody na to mam w sercu, w głowie. Radość do teraz mnie rozpromienia.

A dziękuję przede wszystkim:
-Agnieszce, Sylwii za organizację. To naprawę dużo jak dla nas.
-Madzi, Gunii za świetną zabawę pod sceną i nie tylko…;d
-Skrzatowi za możliwość wręczenia Alkowi statuetki. Było to dla mnie niezapomniane gdyż Alka cenie sobie najbardziej. Oraz również za „ogarnianie” tego zlotu.
-Całej reszcie foremek za rozmowy. Szczególnie Ogórasowi i Karinie (ciapo jedna! <3).
-Alkowi za wszystkie słowa: żartobliwe, poważne, inspirujące, zastanawiające…
-reszcie PINpanów za caałą resztę…


DZIĘKUJE!

8 komentarzy:

  1. Ja dziękuję Tobie Patrycjo za tą relcję:) Dziekuję za garść emocji, za garśc wspomnien oraz za rąbek Twej adości. Miło było poczuć Tą naszą(chociaż mnie tam nie było) atmosferę.
    Przesyłam wirtualne pozdrowienia i buziaki w podziekowaniu:*
    Poczułam, że to był Twój najpiękniejszy dzień, bo najpiękniej napisane. Płynące z serca:*
    Neruda

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak miło się to czyta :) Jakże miło było spotkać się w tak ciepłym gronie :) Dzięki :) Pozdrowienia z TG city :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowna relacja :)
    Miło się czyta wspomnienia z tak świetnych wydarzeń jak koncert i spotkanie z chłopakami.
    Aż mi szkoda, ze mnie tam nie było...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ahhh, jak ja Was wszystkich baardzo bardzo kocham ! Dziękuje jeszcze raz za wszystko !
    PS wzruszyłam się, no!
    Ogóras! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. i ile ma oktaw?? :):)

    OdpowiedzUsuń
  6. :)
    Będą jeszcze okazje do podobnych akcji ;)
    Pozdrowiena! skrzat

    OdpowiedzUsuń
  7. 54 yrs old Engineer I Phil Ferraron, hailing from Revelstoke enjoys watching movies like "Hound of the Baskervilles, The" and Playing musical instruments. Took a trip to Harar Jugol and drives a Chevrolet Corvette L88 Convertible. pojawiaja sie na tej stronie internetowej

    OdpowiedzUsuń