środa, 19 października 2011

YejkowoPinowo.

Kilka dni po PINDay, czyli spotkaniu fanów i koncercie w Świerczyńcu przypuszczałam, że nie spotka mnie nic lepszego. Spotkało coś równie wspaniałego... Koncert w Chorzowskim ChCK. A w zasadzie dwa koncerty.  Jeden zespołu Yejku, drugi to oczywiście PIN.

Czwartek.

Cały czas radości z koncertów zaczął się w zasadzie już w czwartek. Wraz z Madzią, z poważnymi humorami wybrałyśmy się na trip po Kato. "-Idziemy do SCC? -Nie. Nienawidzę SCC". Kocham siebie za tą odpowiedź, gdyż jej konsekwencją było spotkanie Alka. Po tak długiej przerwie! Ponad miesięcznej. Ale może po kolei. Gdy z Madzią sie spotkałyśmy wiadome było, że jak nie SCC, nie u mnie to PIN studio. Miałyśmy miłe wspomnienia z sierpnia... jedno spotkanie Alka, spotkanie z fanami... Chciałyśmy powspominać i wrzucić na luz w tym ciężkim okresie. Gdy doszłyśmy na miejsce usiadłyśmy standardowo na schodach, zaczęłyśmy konwersacje, wspomnienia. W pewnym momencie Magda powiedziała "Alek". Oniemiałam. Zamarłam. Gdy się odwróciłam zobaczyłam tylko jego sylwetkę wchodzącą do studia. Deja vu? Nie! To na prawdę on... I co teraz. Ja za niedługo powinnam wracać, zimno. Nie wiadomo ile on tam będzie. No nic... jak nie wyjdzie do pewnego momentu to idziemy. W końcu i tak będziemy widzieć się we wtorek i w poniedziałek chyba... pomyślałam. Na nasze szczęście Alek nie długo był w owym studiu. Gdy wychodził Magda zaczęła machać mu. Wtedy poczułam się niezręcznie. To wygląda jak śledzenie? Przecież my tam na prawdę tylko przypadkiem... na poprawę humoru. Szczęście chciało, że Olo jest wyrozumiałym człowiekiem i zrozumiał... chyba. :) W końcu trzeba było ruszyć cztery litery i podejść... No to podeszłyśmy. Pogadaliśmy. Treść tych rozmów zachowam dla siebie... ;) Ale dowiedziałyśmy się, że Alek będzie w poniedziałek na koncercie Yejku. To bardzo nas ucieszyło. W końcu trzeba było wracać. Poza tym było zimno... bardzo zimno. A Aleksander był w samej bluzie. No cóż...  dzięki za i tak duże poświecenie, czyli stanie w tym chłodzie... Gdy rozeszliśmy się, Madzia musiała wracać. Ja też powinnam bo w piątek miałam wewnętrzny z prawka... uczyć się trzeba było.

Piątek, sobota, niedziela, czyli nauka, myślenie, nauka, obijanie, nauka, radość z poniedziałku i wtorku.

Poniedziałek.

Mój dzień zaczął się od 11:30, czyli chwili  zadzwonienia dzwonka na pierwszą lekcje. Potem poszło szybko... dwa niemieckie, przełożona krtk, odwołany WOK co mnie ucieszyło... o 13:40 byłam już w domu i zaczęłam przygotowania do koncertu Yejku. Niestety o 15 musiałam powrócić do szkoły. Dodatkowy WOS zobowiązuje. Na szczęście napisanie testu zajęło mi 25 minut. Po powrocie po godzinie 16 czekałam tylko na 17 i wyjazd do Chorzowa. Szybki transport, i byłam już na rynku (komunikacją miejską żeby nie było). Poczekałam 10 minut na Madzie i ruszyłyśmy ku ChCK... totalnie nie wiedząc czego się spodziewać... na pewno Leona, Erwina i Alka. Ale sam koncert? Folk i my? Niee... A jednak.
Zespół "Madzie" Madzi nie zachwycił... mnie zresztą też. Zbyt folkowe... dwie skrzypaczki i akordeonista. Za mało. Ale kolejnym zespołem było ukraińskie KANA. Rewelacja! Nóżka chodziła... ciało nie mogło niestety. Po tak spędzonej godzinie pojawiły się one... p. Marzena i p.Ala. + Erwin, Leo, Janek i czwarty pan o imieniu X. Poruszyli mnie totalnie. Teksty faktycznie feministyczne, jak mówił Alek. Chwilami z Madzią nie mogłyśmy powstrzymać śmiechu... w dobrym tego słowa znaczeniu. Jak dla mnie warstwa tekstowa rewelacja! Owszem, że jest kilka folkowych tekstów... one pozostają neutralne. Nie burzą mojej opinio o Yejku. Jedyne czego chce od tego zespołu to... koncertu plenerowego, na którym poskaczę! Zazdrościłam szczególnie p.Ali, że sobie skaczę, tańczy... p.Marzena była trochę unieruchomiona skrzypcami, ale też dawała radę. Przede wszystkim podziwiam je za spędzenie ponad godziny na szpilkach... na samą myśl mnie bolą nogi...
Po koncercie trzeba było się powoli zwijać. Ale nie tak prędko... Chciałyśmy poczekać na Leona, porozmawiać... ostatecznie wyszłyśmy jako jedne z ostatnich. Leona nie dorwałyśmy, za to Alek się do nas dołączył w wolniejszej chwili. Za co mu wielkie dzięki! To już drugi raz tego dnia. Jak zobaczył nas po tym jak oddałyśmy rzeczy do szatni podszedł, po koncercie. Miło się zrobiło na serduchu... Szczególnie gdy dziękował za to,  że tam byłyśmy. Ostatecznie to my im powinnyśmy dziękować... No ale ciepło na sercu dalej trwa.

Wtorek.

Jeszcze nie doszłam do siebie po Yejku a już była 6 rano i pobudka... 7:10 szkoła... na szczęście do 10:30. Uf. Myślami byłam już pod ChCKiem. Do godziny 17 czas wydłużał się niemiłosiernie. W końcu Gunia dojechała i doszła do mnie... zjadła coś i w drogę!  Do ChCK weszłam z napojem energetyzującym. Spać się chciało niezmiernie! Ale gdy zobaczyłam Madzialene mordka mi się ucieszyła;D Zaraz potem reszta pinfanek... to mnie ucieszyło totalnie. Zaczęły się konwersacje, oczekiwanie, śmiechy. Ogółem byłam wśród swoich. Nic tylko się radować. Radowałam przez kilka godzin! Koncert był energetyczny. Dwie albo trzy piosenki przesiedziane... reszta wyskakana, wydarta. Się chopaki dla nas postarali. Wszystkie piosenki z 3 płyty! Świtanie, które męczyło nas od kilku koncertów w końcu zabrzmiało w naszych uszach. Ucieszyło wszystkich prawdziwych pinfanów. Mnie i Madzialene chyba szczególnie. Łączy się ta piosenka z naszym prezentem dla Alka. Jak sobie teraz myślę, ze wymyśliłam coś... zmaterializowałam to ogarnia mnie radość. Pomysł na prezent dla Alka pt. "Świtanie" olśniło mnie podczas miesięcznego-wakacyjnego pobytu w górach. Byłaś światkiem rewelacyjnego świtania. Miałam okazje je zmaterializować tam na miejscu za pomocą szkła i farbek. Owa praca dotarła do Alka ale... zaginiona została w akcji. Tą oto drogą dedukcji wraz z Madzialeną doszłyśmy do wniosku, że kontynuujemy pomysł bo fajny. Wymyśliłyśmy to i owo i tak powstało nowe, cztery razy większe świtanie. Alkowi chyba się spodobało wczoraj;D Może go oświeci... on i Madzia już dobrze wiedzą w czym. Wracając do koncertu i całego tego dnia. Myślałam, że akumulatorki doładowałam ale... chyba je mam rozwalone. Powinny być non stop w ładowarce, którą jest PIN ponieważ dziś nie potrafię funkcjonować. Nie ma czego się chwycić. W lato było... kilka koncertów w czerwcu, wyczekiwanie sierpnia... po sierpniu czekanie na październik... teraz nie ma. Pustka. To jak oni mnie rozbijają jest niemożliwe. Dobrze, że są dziewczyny. Szczególnie Madzialena i Karina. Wielkie dzięki im za to!
Ok moje opowieści... Wspaniałym momentem było oglądanie p.Kasi i Andrzeja. Było to rewelacyjne. Ta czułość, duet... nie tylko sceniczny ale i życiowy. Również fajnym było oglądanie Alka i jego synów. Miłości na tym koncercie było pełno. Chłopaki na koncercie, my... ich rodziny. Wszystko idealnie. Zero krępowania się swoimi ruchami. Interakcja z chłopakami... szczególnie z Alkiem i Andrzejem. Seby po naszej stornie było mało... chociaż przyszedł raz... było rewelacyjne. Ja, Magda i Karina w stronę Alka, a on w naszą... i my na niego łapki on na nas... potem podziękował nam haha! To było świetne... Andrzej, który patrzył się w moje oczy... podszedł i zachęcił Madzie do śpiewania w mikrofon. Gdy Erwin usiadł na scenie i dzieciaczki były w około. Andrzej i Alek, którzy zeszli ze sceny do nas... Czysta magia... Potem rozmowy, wspomnienia. Nie zapisze ich tu bo są trochę intymne... To tyle... amen.
Standardowo podziękowania:
-Karinie za wspólną zabawę pod sceną i za to, że jest...
-Bożenie za oscypki, słowo otuchy, wspólną podróż kochaną komunikacją miejską;)
-PINLady, Agigowi, Gunii za zabawę początkową;d potem znikłyście mi z oczu:(.
-Całej reszcie dziewczyn! Wszystkim PINfanką, ludziom tam zebranym, rodzinom chłopaków... to było dla nich motorem a dla mnie osobiście wspaniałą zabawą i ciekawym przeżyciem.
-Chłopakom: Andrzejowi za "coś mnie ciągnie", za śpiew, za wszystko. Leonowi, Erwinowi za Yejku i PIN, Sebie za gitarę i nie olanie nas...
-Najważniejsze podziękowania są oczywiście dla Magdy. Gdyby nie ona nie byłoby czwartku, poniedziałku, tak świetnej zabawy pod sceną. Tradycyjnego odlotu... i ona wie!
-Kolejne najważniejsze i już ostatnie są znów dla Alka. Za cały czas poświęcony w czwartek, poniedziałek, za słowa i przede wszystkim za zaufanie...